Rozdział VII,
którego nadejście było tylko kwestią czasu
"All that I am
All that I ever was
All that I ever was
Is here in your perfect eyes, they're all I can see
I don't know where
Confused about how as well
Just know that these things will never change for us at all"*
I don't know where
Confused about how as well
Just know that these things will never change for us at all"*
15 grudnia 2012 r.
Miałem wrażenie, że obudziłem
się zaledwie kilka minut po zaśnięciu. Czułem się niesamowicie
zmęczony. Otworzyłem jedno oko, ale natychmiast ponownie je
zamknąłem, żeby uchronić się przed promieniami słonecznymi.
Było dość zimno i byłem owinięty w kołdrę jak w kokon.
Dlaczego było tak zimno?
Ponownie uchyliłem powieki i
zobaczyłem zupełnie nieznajomą ścianę. Sufit też z niczym mi
się nie kojarzył. Uniosłem się odrobinę na łokciach,
rozglądając się ukradkiem, kiedy wydarzenia z poprzedniego
wieczora uderzyły we mnie, niemal zwalając mnie z nóg.
Leżałem w wielkim
łóżku stojącym na samym środku przestronnego pomieszczenia. Obok mnie stał mały stoliczek, a całą
przeciwległą ścianę zajmowały wysokie od podłogi do sufitu
okna, przez które do pokoju wlewało się słońce. Na pozostałych
ścianach porozwieszane były obrazy, zdjęcia i pojedyncze, wyrwane
z notesu rysunki. Pod jednym z okien stało małe, zagracone biurko,
resztę przestrzeni zajmowały stojące sztalugi – na niektórych
znajdowały się niedokończone obrazy na płótnach, na niektórych
nie – lampy oraz pudełka. Wczoraj zobaczyłem ten pokój po raz
pierwszy i nie miałem okazji mu się przyjrzeć. Nigdy wcześniej
nie byłem w tej części mieszkania.
Wziąłem głęboki oddech i
obróciłem się w miejscu, spoglądając na drugą połowę
materaca. Hubert sprawiał wrażenie pogrążonego w głębokim śnie.
Leżał na brzuchu w poprzek łóżka i dopiero wtedy poczułem, że
jego stopy splatały się z moimi, choć jego głowa znajdowała się
niemal na krawędzi. Oddychał cicho, wyraz jego twarzy był spokojny
i zrelaksowany, a parę kosmyków czarnych włosów opadało mu na
czoło. Mimo tego miałem wrażenie, że wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Chyba zaczynałem wariować.
Byliśmy przykryci nie tylko
kołdrą, ale także kocem, który Kociak musiał przynieść w nocy,
bo poprzedniego wieczora z całą pewnością go tu nie było. Nagle
zrozumiałem, dlaczego było tak zimno – w kamienicach na
Kazimierzu wciąż paliło się w piecach. Podziękowałem w duchu za
centralne ogrzewanie, po czym przekręciłem się na plecy i utkwiłem
wzrok w suficie. Jeszcze nie byłem w stanie do końca uwierzyć w
to, że to wszystko rzeczywiście się wydarzyło. To przecież było
niemożliwe, że leżałem właśnie w łóżku Huberta, w jego
mieszkaniu, po… Myślałem, że śniłem, i że za chwilę obudzę
się we własnym łóżku, ale szereg wspomnień, które nagle mnie
nawiedziły, przeczył tej teorii.
Moje
plecy dotykają ściany, Kociak rozpina moją kurtkę i ściąga mi
ją z ramion, porzucając ją gdzieś na podłodze.
…
Jego usta są wszędzie,
najpierw na moich wargach, a potem na szczęce i szyi, prawą ręką
rozpina pierwszy guzik mojej koszuli.
…
Moje dłonie w jakiś sposób
znajdują się pod jego koszulką, błądzą po jego plecach, a potem
przesuwają się na jego brzuch. Jest bardzo chudy, mogę niemal
policzyć jego żebra.
…
Jakimś cudem obaj jesteśmy
półnadzy, nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą. Znowu się
przemieszczamy, tym razem on tyłem, ciągnąc mnie za sobą.
…
Jestem
tak podniecony, że to aż boli. Kociak na oślep otwiera drzwi, a ja
popycham go w kierunku łóżka. Nie mam czasu na to, by się
rozejrzeć. Próbuję na bieżąco analizować wszystko, co się dzieje, ale myślenia sprawia mi poważną trudność.
…
– Kuba… nie musimy robić
niczego, na co nie jesteś gotowy – słyszę, jak szepcze, błądząc
wargami po mojej twarzy. Mruczę coś, nie do końca będąc w stanie
odpowiedzieć, po czym łapię go za biodra i ocieram się o niego.
Chyba wie, co próbuję przekazać.
…
Hubert znowu nas przekręca
i teraz to on leży na mnie, składa drobne pocałunki w okolicach
moich obojczyków, a jego dłonie zmierzają w dół i zaczynają
rozpinać mój rozporek. Poruszam biodrami, nie mając już nad nimi
żadnej kontroli.
…
Jestem otoczony z każdej
strony przez jego ciepłe ciało i poruszające się mięśnie.
Gdzieś w moim mózgu pojawia się myśl, że Hubert nie jest zbyt
umięśniony, ale nie jest też zupełnie drobny. Z całą pewnością
jest mężczyzną; jest zbudowany jak mężczyzna i pachnie jak
mężczyzna. Nie jest tak miękki i delikatny jak dziewczyny, z
którymi się kochałem, jest ostry, twardy i silny, i jeszcze nie
wiem, co o tym sądzić.
…
Przestaję myśleć, kiedy
zsuwa dżins z moich ud, jednocześnie zagłębiając czubek języka
w moim pępku. Nie wiem, czy wcześniej wydawałem jakieś odgłosy,
ale teraz czuję się, jakbym grał w filmie porno. Z tym, że ja nie
udaję.
…
Spoglądam w dół, niemal
półprzytomny z podniecenia. Kociak patrzy na mnie z dziwnym
błyskiem w oku i unosi kącik ust, po czym zamyka oczy i pochyla
się.
…
– Nnn… nie przestawaj… –
mruczę, skupiając całą swoją siłę woli na tym, żeby się nie
poruszać. Próbuję chwycić się materaca i wydaję z siebie jeden
ciągły dźwięk, którego nie potrafię nawet opisać, a po
zawstydzająco krótkim czasie zaczynam drżeć i mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Moje usta się otwierają, ale nie
wydobywa się z nich żaden odgłos.
…
Jest mi trochę wstyd, ale on wydaje
się nie przejmować, więc dotykam go i nie ma we mnie
żadnego oporu, jedynie zaciekawienie. Czuję się fenomenalnie,
jestem całkowicie zrelaksowany, przestaję myśleć o własnej
przyjemności i poświęcam całą uwagę na badanie opuszkami palców
każdego fragmentu jego ciała. Całuję zakrzywienie jego ramienia,
potem jego żebra, wnętrze ud i kostki. Potem całuję jego wargi,
wsuwam między nie język, czując swój własny smak i jednocześnie
szybko poruszając ręką. Hubert jęczy cicho, więc myślę, że
chyba robię coś dobrze.
…
Przysysam się do jego szyi i
nagle w mojej dłoni rozlewa się coś ciepłego, Kociak odchyla
głowę i przygryza wargę, a mi w tym samym momencie udaje się
zerknąć na jego twarz. Już na co dzień jego mimika jest bardzo
ekspresyjna i imponująca, ale jego wyraz twarzy w tym momencie musi
być najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem. Oddycha
głęboko jeszcze przez parę sekund, a ja opieram czoło o jego
klatkę piersiową.
…
– Rany, naprawdę powinieneś
poważnie rozważyć robienie tego zawodowo – mówię, leżąc na
nim całym swoim ciężarem i nie mając siły się poruszyć.
– Powinienem zostać męską
prostytutką? – pyta, parskając śmiechem.
– Gwiazdą porno –
decyduję po chwili zastanowienia.
– Dzięki za wskazanie mi
mojego powołania – mruczy, a ciało pode mną trzęsie się lekko,
co rozpoznaję jako śmiech. Ja też zaczynam się śmiać, a kiedy
już zaczynam, nie jestem w stanie przestać.
…
– To taki twój fetysz, że
zawsze śmiejesz się po seksie? – pyta Kociak z niedowierzaniem, a
ja w odpowiedzi zaczynam śmiać się jeszcze głośniej, choć nie
jestem pewien, z czego dokładnie.
…
– Powinniśmy iść się umyć
– zauważam, kiedy udaje mi się opanować śmiech.
– Nie, powinniśmy zostać
tu pokryci spermą już na zawsze – nie zgadza się Hubert
całkowicie poważnym, choć nieco rozespanym tonem, przez co wszystkie moje wysiłki idą na
marne i znowu wybucham śmiechem.
…
– Naprawdę mógłbym się w
tobie zakochać – mamrocze Kociak, kiedy jestem na granicy snu. Sam
brzmi, jakby już odpływał. Otwieram szeroko oczy, ale nie poruszam
się, bo uważam, że nasza pozycja jest idealna; on leży na
plecach, a ja chowam twarz w zgięciu jego szyi i bawię się
kosmykiem jego włosów. Moje serce, które w końcu udało mi się
uspokoić, znowu przyspiesza swój bieg.
Zamrugałem,
wciąż gapiąc się w sufit. To właśnie powiedział. „Naprawdę
mógłbym się w tobie zakochać”. To już było coś, prawda? Na
moją twarz wpłynął uśmiech tak ogromny, że miałem wrażenie,
że za chwilę ją przepołowi.
W mojej głowie zaczęły
kłębić się myśli, które sprawiły, że nagle spoważniałem. To
nie była zabawa. To było bardzo, bardzo poważne, a ja z moją
tendencją do analizowania wszystkiego musiałem to sobie dobrze
poukładać, bo w tym momencie ledwo rozumiałem cokolwiek z tego, co
działo się wokół mnie.
Ubiegłej nocy uprawiałem
seks.
Stop. To nie zabrzmiało ani
trochę szokująco.
Ubiegłej nocy uprawiałem seks
z mężczyzną.
No, już lepiej. To znaczy
wcale nie wiem, czy lepiej, ale z całą pewnością bardziej
adekwatnie.
Ubiegłej nocy uprawiałem seks
z mężczyzną i był to najlepszy seks w moim życiu.
Równie dobrze mogłem to
przyznać. Po co się oszukiwać?
Ubiegłej nocy uprawiałem seks
z mężczyzną i był to najlepszy seks w moim życiu, a tej nocy,
jeśli tylko będę miał okazję, zamierzałem tu wrócić i znowu
to robić.
Rany boskie. Co, do cholery,
stało się z moim życiem, kiedy nie patrzyłem?
Wziąłem głęboki,
uspokajający oddech i nagle przyszła mi do głowy Ewka. Boże,
byłem zdradziecką świnią i nawet nie było mi z tego powodu
przykro. Nie byłem w stanie zmusić się do odczuwania wyrzutów
sumienia, więc uznałem, że jedyną uczciwą rzeczą, jaką mogłem
zrobić, było po prostu skończenie tego. Poczułem narastającą
determinację. Nie zamierzałem być dupkiem zdradzającym swoją
dziewczynę, a co do jednej rzeczy byłem pewny: to była pierwsza z
wielu nocy, które miałem spędzić z Hubertem. Sprawię, żeby tak było,
choćbym miał stanąć na rzęsach. W końcu dotarłem do miejsca, w
którym chciałem być od początku, i choć przyszłość wciąż
wyglądała niepewnie, nie zamierzałem tak łatwo odpuścić. Ta
myśl znów przywołała na moją twarz ten głupawy, nienaturalnie
szeroki uśmiech.
– Wiem, że to miły poranek,
ale chyba nie aż tak
miły – szepnął głos obok mnie, na dźwięk którego niemal się
wzdrygnąłem. Obróciłem głowę i zobaczyłem rozespanego Kociaka
wpatrującego się we mnie spod wpółprzymkniętych powiek.
Najwyraźniej zauważył mój maniakalny uśmiech i nie był w stanie
powstrzymać się od drwiącego komentarza. Niestety jego słowa
sprawiały jedynie, że, na ile to było możliwe, uśmiechnąłem
się jeszcze szerzej. Hubert parsknął śmiechem.
– Cześć – powiedział
szeptem, nie odrywając ode mnie wzroku.
– Cześć – odpowiedziałem
równie cicho, po czym pochyliłem się nad nim i cmoknąłem go w
usta tylko dlatego, że mogłem. Uśmiechnął się delikatnie, z
powrotem przymykając oczy i najwyraźniej nie zamierzając wstawać
w najbliższym czasie. – Muszę iść – powiedziałem, podnosząc
się do pozycji siedzącej. Sam nie wiem, dlaczego czułem, że
musiałem to zrobić teraz, natychmiast.
Kociak otworzył gwałtownie
oczy, patrząc na mnie jak na wariata.
– Och. Ee… okej –
powiedział, ale wyczułem, że się spiął, a jego ton nieco się
ochłodził.
Szlag. Chyba nie pomyślał,
że…?
– To znaczy, to nie… cholera
– westchnąłem. – Muszę iść… zerwać ze swoją dziewczyną
– wyjaśniłem nerwowo. Kociak przez chwilę wpatrywał się we
mnie zupełnie, jakbym spadł z księżyca, po czym zaczął się
śmiać. Świetnie. Znowu poczułem się jak idiota.
– Teraz? – zapytał z
niedowierzaniem. – Jesteś nie z tej ziemi, Kuba – dodał z czułością, kręcąc
głową. - Jest sobota, – zerknął przelotnie na budzik –
dochodzi ósma rano. Jak pójdziesz do niej teraz, to prędzej ona
zerwie z tobą.
– Tym lepiej – oświadczyłem,
podnosząc się i trochę za późno zdając sobie sprawę z tego, że
byłem całkowicie nagi. Hubert uniósł brwi, układając się
wygodniej na poduszkach i nie spuszczając ze mnie wzroku.
Rozejrzałem się dziko za czymkolwiek, czym mógłbym się zakryć,
i zobaczyłem, że moje ubrania były porozrzucane po całym pokoju.
Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak czerwony.
Usłyszałem cichy śmiech
dochodzący ze strony łóżka. Zdrajca.
– Trochę za późno na bycie
zawstydzonym – stwierdził Kociak, wciąż uparcie się na mnie
gapiąc. Wzruszyłem ramionami, wciągając na siebie dżinsy.
Wczoraj to było co innego. Byliśmy dość zajęci i nie miał
czasu, żeby przyjrzeć mi się tak dokładnie, jak teraz.
Zapiąłem kilka środkowych
guzików koszuli i z powrotem podszedłem do łóżka. Kociak uniósł
się nieco na jednym łokciu, kładąc drugą dłoń na moim karku i
przyciągając mnie do siebie. Wpiłem się w jego usta uznając, że
ten jeden całus stanowczo nie był dla mnie satysfakcjonującym
pożegnaniem. Jakimś sposobem po kilkudziesięciu sekundach już
prawie na nim leżałem, wplatając dłonie w jego włosy i starając
się usilnie nie myśleć o tym, że pod cienkim materiałem kołdry
nadal nie miał nic na sobie, a on błądził palcami po moich
plecach. Miałem wrażenie, że jeszcze kilka minut i znowu będę
pozbawiony koszuli, kiedy Kociak oderwał się ode mnie i odepchnął
mnie lekko.
– Dobra, idź sobie –
rozkazał, najwyraźniej samemu planując wrócić do spania.
Spojrzałem na niego z oburzeniem. Jak to? W takim momencie? – I
daj mi znać, jak poszło z twoją wkrótce byłą dziewczyną –
dodał, zamykając oczy. Parsknąłem śmiechem.
– Zdzwonimy się, okej? –
zapytałem, nie czekając na odpowiedź. – Odpocznij. Masz do tego
za mało okazji – dodałem, pochylając się po raz ostatni i
całując go w nos. Uśmiechnął się, nawet nie otwierając oczu.
Zabrałem z podłogi korytarza
moją kurtkę, przewiesiłem ją sobie przez ramię, po czym zbiegłem
po schodach, wychodząc na mróz. W nocy napadało sporo śniegu.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio
miałem tyle energii. Szedłem dwa razy szybciej niż zwykle, w
myślach odtwarzając setki razy każde wypowiedziane przez niego
poprzedniej nocy słowo, każdy gest, każdy dotyk, i wyobrażając
sobie wszystkie kolejne, które miały dopiero nadejść. Przyłapałem
się nawet na tym, że nuciłem pod nosem. Kociak powiedział, że mógłby się we mnie zakochać. Powiedział też, że jestem nie z tej ziemi. To było chyba dobrze, prawda? Wciąż czułem się nieco
surrealistycznie i zupełnie jak nie ja, ale wszelkie wątpliwości
zniknęły, ponieważ tym razem wiedziałem już, że to ja miałem
rację. Ja miałem rację, a reszta świata się myliła.
***
Ewka nie przyjęła tego
najgorzej, choć nie była zachwycona tym, że obudziłem ją o tak
nieprzyzwoitej porze. Sięgnąłem do wszystkich możliwych banałów;
powiedziałem, że to nie była jej wina, tylko moja, że nie
chciałem, aby tak wyszło, a sprawienie jej przykrości nie było
moim celem. Zawsze miałem talent do lania wody i w tej sytuacji
całkowicie go wykorzystałem. Starannie pominąłem istnienie
jakiegokolwiek innego powodu zerwania. Ewa zapytała nawet, czy
poznałem kogoś innego; automatycznie zapewniłem ją, że nie, bo
przecież obracaliśmy się w podobnych kręgach towarzyskich i co by
było, gdyby okazało się, że jednak nie miałem żadnej nowej
dziewczyny? Albo mogłaby coś wspomnieć Donie, a wtedy ona nie
dałaby mi spokoju. Nie wiedziałem, jak to wszystko potoczy się z
Kociakiem, więc wolałem nie wyprzedzać faktów.
Ewa zaparzyła mi kawy i
porozmawialiśmy normalnie, jak dwoje cywilizowanych ludzi. Przez to
wszystko zacząłem mieć lekkie wyrzuty sumienia i przyszło mi do
głowy, że była naprawdę fantastyczną dziewczyną. Jakiś facet
kiedyś będzie miał szczęście, gdy ją zdobędzie. Cóż, ja nie
byłem tym facetem. Miałem już wszystko, czego chciałem.
Wracałem właśnie autobusem
do domu i wyciągnąłem telefon, zastanawiając się, czy wciąż
było za wcześnie, żeby zadzwonić do Huberta. Z jednej strony
kusiło mnie, żeby natychmiast o wszystkim mu opowiedzieć, zapewnić
go o tym, że był dla mnie jedyny, a także po prostu usłyszeć
jego głos, za którym już zdążyłem się stęsknić, z drugiej
jednak chciałem, żeby odpoczął. Budzenie go nie byłoby z mojej
strony zbyt opiekuńcze.
Spojrzałem na wyświetlacz i
wytrzeszczyłem oczy. Miałem jedenaście nieodebranych wiadomości.
Jak się okazało, wszystkie były od Duśki.
21:47
„I jak poszło??? Miałeś
dać mi znać!”
22:22
„Kuuuuuba,
odezwij się plz!!!”
23:03
„Rozmawiałeś z nim?”
23:14
„Stchórzyłeś i w zamian
poszedłeś się upić?”
23:20
„Przestań być pijany!!!”
23:41
„O Boże, ale chyba nie
dał ci kosza i sobie czegoś nie zrobiłeś?”
23:43
„OK, oficjalnie zaczynam
się martwić”
00:05
„ODPISZ”
00:59
„Kurwa, jak możesz mi to
robić?”
01:07
„Czy wiesz, jak drogie są
smsy międzykrajowe? To twoja wina”
07:44
„Jest rano. Napisz mi, co
się dzieje, bo zwariuję. Jeśli wciąż się upijasz/wciąż się
bzykacie, proszę, przynajmniej daj znać, że żyjesz”
Wybuchnąłem śmiechem na
środku autobusu, czytając wiadomości od niej. Poczekałem, aż
zatrzyma się na moim przystanku, zanim nacisnąłem zieloną
słuchawkę.
– Rany, czy ty naprawdę chcesz
mnie zabić?! – zawołała, odbierając natychmiast po pierwszym
sygnale. – Teraz powiedz mi, proszę, co takiego się stało, że
nie mogłeś wysłać jednego pierdolonego sms-a.
Nie miałem pojęcia, jak
zamierzałem się z tego wykręcić.
– Dopiero teraz zerknąłem na
telefon. Przepraszam – powiedziałem szczerze, kierując kroki w
stronę mojego osiedla.
– Dobra, gadaj, byłeś u
niego? – zapytała, natychmiast zapominając o byciu na mnie złą
za nieodbieranie telefonu.
– Tak – odpowiedziałem
lekkim tonem, nie przyznając niczego więcej.
– I powiedziałeś mu?
Powiedziałeś, że będziesz go kochał aż po grób, i że nie
chcesz spędzić ani chwili swojego życia bez niego? – upewniła
się z typową dla siebie dramaturgią. Zaśmiałem się,
przewracając oczami.
– Nie no, tego mu nie
powiedziałem… W ogóle niewiele zdążyłem mu powiedzieć. Trochę
się na niego wkurzyłem – przyznałem.
– Wkurzyłeś się? Rany,
wiedziałam, że nie jesteś najlepszym podrywaczem na świecie, ale
chyba wiedziałeś, że to nie zadziała, co? – zapytała z
niedowierzaniem.
– Nie… nie w takim sensie…
– zaprotestowałem z irytacją.
– Słuchaj, coś kręcisz. Po
prostu powiedz mi, co… Jak to nie miałeś czasu? To jak długo ty
tam byłeś?
– Wyszedłem jakieś dwie
godziny temu – przyznałem bez zażenowania, wręcz ciekaw jej
reakcji, po czym musiałem odsunąć słuchawkę od ucha.
– O mój Boże, o mój Boże, o
mój Boże!!! – pisnęła Duśka. Usłyszałem dziwny dźwięk i
pomyślałem, że prawdopodobnie podskakiwała. Rany, moja siostra
była pokręcona. – Boże, Kuba, ja tylko żartowałem w tym
sms-ie, nie sądziłam, że wy naprawdę… Czy to nie było dla
ciebie dziwne? – zapytała z niezdrową ciekawością.
Odchrząknąłem i zaczerwieniłem się. Owszem, zawsze uważałem,
że z moją siostrą mogę porozmawiać o wszystkim, ale były pewne
granice.
– Ja… ja nie…
– O mój Boże, mój brat
stracił swoje gejowskie dziewictwo! – zawołała ze śmiechem,
najwyraźniej strasznie tym faktem rozbawiona i uradowana. Ja nie
widziałem w tym niczego zabawnego.
– Przestań się drzeć i
przestań zaczynać każde zdanie od „o mój Boże” – syknąłem,
rozglądając się ukradkiem, zupełnie, jakby otaczający mnie
ludzie mogli ją usłyszeć. Dobrze, że ona była w innym kraju,
gdzie prawdopodobnie nikt nie zrozumiał tej kwestii. – Poza tym
nie straciłem… tego, o czym powiedziałaś – dodałem, znowu się
czerwieniąc. Szlag.
– Nie? – zdziwiła się. –
Ale uprawialiście seks, tak? – Mruknąłem coś potwierdzająco. –
Dobra, powiedz mi, co dokładnie zaszło – powiedziała prosto z
mostu bardzo konkretnym tonem. Szlag. Nie byłem pruderyjny,
przynajmniej nigdy nie myślałem o sobie w ten sposób, ale to była
lekka przesada.
– Nie zamierzam ci o tym
opowiadać! – zaprotestowałem ostro, niemal z paniką. Zacisnąłem
usta, kiedy Duśka parsknęła śmiechem.
– Okej, okej! – zawołała
uspokajająco. – Zamierzam uwierzyć ci na słowo, że to był
seks, bo jeśli nie, to musielibyśmy powtórzyć pogadankę o
ptaszkach i pszczółkach. Albo raczej o ptaszkach i ptaszkach –
poprawiła się z rozbawieniem.
– Rany, Duśka! – nie
wytrzymałem i przewróciłem oczami, po czym rozejrzałem się
panicznie dookoła, czy nikt nie podsłuchiwał, mimo że z moich
słów nie dało się nijak wywnioskować, o czym rozmawialiśmy.
– Dobra, dobra. Zostawię cię
w spokoju. Zamierzasz się z nim znowu zobaczyć? – zapytała z
zaciekawieniem.
– Oczywiście, że tak –
odparłem z irytacją. Byłem już niemal pod swoją klatką. –
Słuchaj, muszę kończyć.
– Po prostu cieszę się, że
ty się cieszysz – wytłumaczyła się Duśka, i rzeczywiście
brzmiała, jakby się cieszyła. – Bo cieszysz się, prawda? –
upewniła się.
– Tak – przyznałem o wiele
łagodniejszym tonem. Nie powinienem się na nią denerwować. W
końcu miałem tylko ją, więc co z tego, że była nieco
niereformowalna?
No cóż, ją i Kociaka.
Ta myśl już zupełnie
poprawiła mi humor.
– Okej. To mi wystarczy, nie
będę cię zadręczać. Widzimy się za niecały tydzień.
Potwierdziłem i pożegnałem
się, po czym wstukałem kod do klatki. Wszedłem na piętro i
zatrzasnąłem za sobą drzwi, a kiedy się odwróciłem, stanąłem
twarzą w twarz z bardzo niezadowoloną Doną.
– Ktoś nie wrócił dzisiaj na
noc – oświadczyła, unosząc brew z dezaprobatą. – I wiem, że
nie byłeś z Ewką, bo poszedłeś do niej rano, żeby z nią
zerwać. – Cholera. Miałem przerąbane. – Okej, dałam ci
wystarczająco dużo czasu, a teraz gadaj.
___________________________________________________________________________________________
* Snow Patrol - "Chasing cars"
Jestem pierwsza jak miło ;) Rozdział jak zwykle miodzio. Kociak w swoim żywiole za to Kubuś troszeczkę nie ale jak na pierwszy raz i tak dał radę ;) Duśka i jej esy normalnie mnie rozłożyły :p Ewa dobrze wszystko przyjęła a myślałam ,że będzie gorzej. Teraz jestem ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę ;)
Kocham to!
OdpowiedzUsuńOpowiadanie fantastyczne, mniam mniam <3
Superasty rozdzaił. Opowiadanie miodzio.
OdpowiedzUsuńTo wszystko napisane tak lekko i sprawnie, jakby nie sprawiało Tobie problemu. Niesamowita historia, tak pięknie się zaczyna, właśnie przeczytałam Prolog dla przypomnienia, dręczy mnie myśl co stało się z Kociakiem? Czy to opowiadanie jest z Happy End-em?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Mała aluzja - uwielbiam happy endy ;)
UsuńAle to, że zakończenie jest szczęśliwe nie oznacza, że droga do niego nie jest ciężka ;)
Oczywiście mówiąc całkowicie hipotetycznie :P
Właśnie właśnie ja też się zastanawiam co się stało z Kociakiem ? z tego co wydukałam z prologu to wyjechał ale dlaczego. Mam nadzieje ,że będzie happy end bo będzie płacz.
OdpowiedzUsuńUch, tez liczę na happy end.
OdpowiedzUsuńBo gdzie jest napisane, że prolog sugeruje zakończenie? ;)
DaughterOfWind
Ja innego końca niż szczęśliwego wogóle pod uwagę nie biorę, bo będę płakać.
OdpowiedzUsuńBoże rozdział przecudowny Kuba i Hubert są cudowni razem, uwielbiam ich relacje, a Kuba ma przecudna siostrę.
Pozdrawiam i czekam na następny Ewcia
Cudne opo <3 szkoda że porzucone, ale myślę że jest to taki rozdział że można uznać za zakończone.
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo fajnie napisane, tak lekko... :)