środa, 5 listopada 2014

Rozdział IX, w którym opowiadasz mi, o czym są moje sny



 

Rozdział IX,

w którym opowiadasz mi, o czym są moje sny



        "I want to get next to you
        Yeah I love all the things you do
        I want to get close to you
        You are my dream come true
        I want to have sex with you
        Your sweet caress won't do
        Cause I'm obsessed with you
       Yeah I'm obsessed with you"*


        20 grudnia 2012 r.

       Obudziłem się z potwornym bólem głowy i bolesną świadomością tego, że coś twardego było przyciśnięte do dołu moich pleców. Była zaledwie siódma rano, więc nie przespałem nawet pięciu godzin, ale z jakiegoś powodu byłem całkowicie rozbudzony. Czułem przyciskające się do mnie z tyłu ciepłe ciało i równy oddech na moim karku, i mimo, że budziłem się już w podobny sposób kilkukrotnie, tego ranka było jakoś inaczej. Wiedziałem, że Hubert jeszcze spał i prawdopodobnie, znając go, nie zamierzał wstawać w najbliższej przyszłości, ale ja, nie wiadomo dlaczego, od razu zrobiłem się czujny, poczułem się niezręcznie, a przede wszystkim wiedziałem, że byłem bardzo, bardzo podniecony. To nie mogło skończyć się dobrze.
        Nie mam pojęcia, dlaczego to stało się akurat tego ranka, ale zupełnie nagle zacząłem obsesyjnie rozmyślać o seksie. To było tak, jakbym po prostu obudził się pewnego dnia z umysłem wypełnionym słowem „seks” i niczym więcej. Nie zrozumcie mnie źle – myślałem o tym wcześniej. No dobra, może niezupełnie myślałem, przechodziło mi to przez myśl, ale nie brałem tego poważnie pod uwagę. Sama idea nie wydawała mi się zbyt zachęcająca ani bezbolesna, i nawet myślenie o tym sprawiało, że czułem się dziwnie. A tu nagle budzę się rano i bach! Zróbmy to, najlepiej teraz.
        To nie było naturalne, prawda? Nie mogłem umawiać się z facetem i czuć się z tym absolutnie komfortowo, a jednocześnie bać się gejowskiego seksu, prawda?
        Chociaż nadal nie potrafiłem sobie go za bardzo wyobrazić.
       Poza tym myślę, że tutaj znaczenie miało to, że z Hubertem wszystko działo się w zupełnie innej kolejności niż normalnie. Zwykle z dziewczynami najpierw chodziłem na randki, oglądaliśmy razem filmy i robiliśmy tego typu rzeczy, a potem temat sam się pojawiał, ale kiedy już się pojawiał, robiliśmy wszystko. Głównie dlatego, że one właśnie seksu chciały, więc to wydawało się zwyczajnie oczywiste. Poza tym, ja też chciałem.
       No dobra, nigdy nie byłem seksualnym maniakiem. Pamiętam, że kiedyś nawet wygłosiłem opinię, jakoby seks był przereklamowany. Jasne, to było miłe i sympatyczne, ale jak do tej pory gdzieś podświadomie wiedziałem, że spokojnie byłbym w stanie przetrwać bez tego, i nawet niezbyt by mnie to obeszło. Oczywiście nigdy nikomu o tym nie powiedziałem, ani też nie do końca przyznawałem się do tego przed samym sobą, bo to była kolejna dziwna rzecz, prawda? Faceci powinni wariować na punkcie seksu. Większość facetów chciała uprawiać go przez cały czas. No więc ja udawałem, że trochę też chciałem, żeby nie wyjść na pruderyjnego. Albo aseksualnego. Albo coś równie złego.
        O Boże, czy to był dowód? Lubiłem dziewczyny, ale nigdy za bardzo nie lubiłem się z nimi kochać. Lubiłem też facetów i mimo, że nie miałem z nimi wielkiego doświadczenia, to seks z Kociakiem był... łał. To było zupełnie, jakbym wkroczył na nową płaszczyznę odczuwania, a wcześniej za każdym razem był odurzony jakimiś proszkami, które sprawiały, że nie czułem praktycznie niczego. Tyle, że teraz wiedziałem, że to nie były proszki. To było po prostu moje ciało. A przecież Hubert i ja nie uprawialiśmy jeszcze nawet prawdziwego seksu, więc może warto było spróbować...?
        Z Kociakiem wszystko szło nie tak, jak powinno. Zakochałem się w nim, zanim zaczęliśmy się spotykać – z dziewczynami zawsze zaczynałem się umawiać, mając nadzieję, że z czasem przerodzi się to w coś więcej (co nigdy się nie wydarzyło). Potem go pocałowałem – to też mi się nie zdarzało. Zwykle zaczynałem od zaproszenia kogoś gdzieś, tyle, że Hubert i ja widywaliśmy się już wcześniej. Potem pocałowałem go znowu i tym razem wylądowaliśmy w łóżku – coś takiego już w ogóle mi się nigdy nie zdarzało. Po miesiącu chodzenia z jakąś dziewczyną – plus, minus – po prostu wspólnie decydowaliśmy, że nadchodził czas na seks, co teraz wydawało mi się bardzo puste i bezuczuciowe.
        Z Kociakiem wszystko było bardziej intensywne – nie kontrolowałem się, nie mogłem się powstrzymać, przyciągało mnie do niego, nie myślałem logicznie, dotykałem go, zanim w ogóle zdążyłem się zastanowić nad tym, co robiłem. Seks w moim wykonaniu zawsze był wyliczony, ponieważ tak naprawdę nie było w nim wielu emocji. To było raczej coś, co trzeba było odbębnić, żeby potem móc sobie poleżeć i pogadać.
        Poszliśmy więc do łóżka, zanim zdążyliśmy o tym porozmawiać, i było absolutnie fantastycznie, ale nie doszło do tego – do tego, do czego dochodziło z dziewczynami od razu. Z dziewczynami albo nie robiliśmy nic, albo robiliśmy wszystko. Myślę, że może tak było lepiej – nasza pierwsza noc była niesamowita, ale gdyby Hubert w jakikolwiek sposób zasugerował wtedy, że chce... sami wiecie czego, prawdopodobnie uciekłbym, gdzie pieprz rośnie. A może nie? W końcu przy nim zachowywałem się zupełnie jak nie ja.
       Przecież i tak nie byłem sobą. Odkąd ten mały złośliwiec przywłaszczył sobie moje serce byłem kimś zupełnie nowym – byłem Kubą, który podejmował ryzyko, który czasem zachowywał się jak wariat, zakochiwał się od pierwszego wejrzenia i stawiał wszystko na jedną kartę, więc równie dobrze mogłem to robić dalej. To jest – uprawiać seks. Taki prawdziwy. Z facetem. Oczywiście, że mogłem to zrobić.
        O Boże, nie byłem w stanie tego zrobić. Czym innym było leżenie razem nago w łóżku, ale… ale to wydawało się niewyobrażalne. A jednocześnie nie mogłem przestać o tym myśleć. Rany, dlaczego byłem taki głupi? Dlaczego nigdy nie myślałem o ważnych rzeczach wcześniej?
      Wiedziałem, że prędzej czy później Hubert będzie tego chciał. To mogło być jutro albo za rok, ale ten moment nadejdzie, a że był dość bezpośrednim facetem i absolutnie nie miał w tych sprawach żadnego wstydu, prawdopodobnie po prostu zacznie o tym mówić. A ja nie będę wiedział, co odpowiedzieć. Musiałem… musiałem jakoś się przygotować, ale jak?
        Kociak był doświadczony. Być może nie powiedział mi tego nigdy wprost, ale wystarczająco dużo razy dał mi do zrozumienia, że sypiał z wieloma facetami. A nawet jeśli nie z wieloma, to przynajmniej z kilkoma. I jak dotąd w sumie byłem chętny do robienia wszystkiego, co on chciał robić, ale co się stanie, jeśli nie będę…? W końcu facet tego potrzebował, prawda? Dodatkowo nie miałem pojęcia, w którą… stronę mielibyśmy to zrobić? Czy Kociak miał jakieś preferencje? Ja byłem odrobinę wyższy, czy to miało znaczenie? Dlaczego nie wiedziałem, czy to miało znaczenie? Kociak za to był dosyć despotyczny. Czy to oznaczało, że…?
       Niemal parsknąłem na głos śmiechem z powodu swojej nagłej paniki. Może powinienem z nim po prostu porozmawiać? Hubert był bardzo wyrozumiały i chyba preferował stawianie spraw jasno, więc po prostu musiałem powiedzieć mu, co myślałem i co czułem. Prawdopodobnie zapadnę się przy tym pod ziemię, ale to była jedyna logiczna opcja. Zdecydowanie zbyt dużo myślałem, a zbyt mało działałem. I naprawdę chciałem przestać zachowywać się jak nastolatka.
       Tyle, że w tej sytuacji prawdopodobnie byłem trochę jak nastolatka. Chciałem, ale jeszcze nie do końca wiedziałem jak.
     Moje życie byłoby o wiele prostsze bez Kociaka wiecznie mieszającego mi w głowie. Ale też o wiele nudniejsze.
       Poczułem, jak Hubert poruszył się za mną i mruknął cicho. Pocałował mnie lekko w łopatkę, ale nie dał żadnego innego znaku, że się obudził. Obróciłem się z trudem, spoglądając na jego twarz, i chyba to wyczuł, bo otworzył jedno oko.
        – Która godzina? – zapytał rozespanym tonem. Wyciągnąłem rękę w stronę szafki, sięgając po telefon.
        – Po dziewiątej – odparłem, czując nadchodzący ból głowy, ale odpychając go od siebie.
        – Miałem dzisiaj pracować – zamarudził Kociak, jednak najwyraźniej nie zależało mu na tym aż tak bardzo, bo ułożył się wygodniej i z powrotem zamknął oczy.
        – Z iloma osobami uprawiałeś seks? – zapytałem, nawet specjalnie się nie krępując. Miałem kaca, poza tym Kociak znał mnie już z tej strony. On był zwyczajnie, ludzko bezpośredni; ja byłem absurdalnie bezpośredni, zupełnie, jakby przypadkowe słowa wypływały ze mnie w kompletnie nieodpowiednich momentach. Po tym, ile razy już zrobiłem z siebie głupka, przed nim już raczej nie musiałem się niczego wstydzić.
     Hubert ponownie otworzył jedno oko, tym razem wyglądając na zaintrygowanego i nieco mniej rozespanego.
       – Czy to jest informacja, którą musisz koniecznie uzyskać właśnie teraz? – zapytał z zaciekawieniem, ale nie sprawiając wrażenia, jakby miał coś przeciwko. Mruknąłem potwierdzająco, przysuwając się i obejmując go w pasie, tym razem przodem. Naprawdę nie byłem w stanie utrzymać rąk przy sobie. Hubert parsknął śmiechem, po czym zamyślił się.
        – Co? – zapytałem ponaglającym tonem.
        – Poczekaj, liczę – wyjaśnił, przewracając oczami. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
        – Co?! Aż tyle?!
        – Nie! – zawołał ze śmiechem. – Z dziewięcioma.
        – Hm – mruknąłem, nie wiedząc za bardzo, jak inaczej mógłbym odpowiedzieć. To i tak było sporo.
    – A ty? – odbił piłeczkę, sprawiając jednak wrażenie bardziej zainteresowanego przytulaniem się niż tematem rozmowy. Sam musiałem się przez chwilę zastanowić.
        Magda. Alicja. Natalia. Ania. Ewa.
     – Z pięcioma – przyznałem, wzruszając ramionami. To nie było dużo, ale mało chyba też nie, co? – Wszyscy byli facetami? – dodałem po chwili wahania. Kociak uniósł brwi z udawanym zaskoczeniem.
        – To ty powinieneś wiedzieć, ale nie sądziłem, że wszyscy twoi poprzedni partnerzy seksualni byli facetami.
        Prychnąłem, przewracając oczami. Oto Kociak, który próbował być zabawny.
     – Pytałem o ciebie – uściśliłem niepotrzebnie. Hubert zachichotał. Najwyraźniej tego ranka był w wyjątkowo dobrym humorze. Przed jedenastą to nie zdarzało mu się zbyt często. 
        – Nie… siedmioro z nich było facetami.
        Na samym początku nie do końca zrozumiałem, co miał na myśli.
        – Co? Kochałeś się aż z dwoma dziewczynami? – upewniłem się, nie będąc pewnym, dlaczego aż tak bardzo mnie to zaskoczyło. Być może dlatego, że w moich oczach Kociak był najbardziej zdeklarowaną seksualnie osobą na świecie. – Ale… dlaczego? – dodałem głupio.
        Hubert w odpowiedzi wzruszył ramionami.
      – Ponieważ byłem nastolatkiem. A jak człowiek jest nastolatkiem, to może bzykać się ze wszystkim – odparł z oszałamiającą szczerością. Parsknąłem śmiechem.
      – I co? Było… okej? – dopytałem niepewnie. W takim wypadku chyba nie powinien czerpać z tego przyjemności, prawda?
       – Nie było źle. Wiedziałem, że to nie było to, czego szukałem, ale było w porządku. Nawet to lubiłem – przyznał bez skrępowania, kładąc dłoń na moim brzuchu i dotykając ustami mojej szyi. Odruchowo przymknąłem oczy, zastanawiając się nad jego słowami. 
        Świetnie. Tyle rozmawialiśmy na temat mojej heteroelastyczności, a ostatecznie wyszło na to, że Kociak był bardziej heteroelastyczny ode mnie.
        A może właśnie o to chodziło? Bycie gejem nie oznaczało obrzydzenia do kobiet. Przecież nadal mogło się robić to z kobietami, po prostu… po prostu wolało się robić to z facetami. Jeśli rzeczywiście tak było, wszystko zaczynało coraz bardziej nabierać sensu. Kiedy usta Kociaka przesunęły się nieco niżej, westchnąłem, postanawiając skupić się bardziej na odczuwaniu niż na myśleniu. To wychodziło mi o wiele lepiej. No i było dowodem samym w sobie, prawda? Tak, wolałem być w łóżku z facetem niż z kobietą, istniało więc bardzo duże prawdopodobieństwo tego, że seks z facetem również bardziej mi się spodoba.
       Nie poruszyłem już tematu seksu, nie miałem na to odwagi, ale słowo to wciąż tkwiło gdzieś z tyłu mojej głowy i nie chciało odejść. Zwłaszcza tkwiło z tyłu mojej głowy, kiedy usta Huberta skierowały się jeszcze niżej, a ja westchnąłem i odchyliłem głowę, błądząc palcami po każdym milimetrze jego ciała, do którego nieco już przywykłem, ale nadal wydawało mi się zupełnie inne od każdego innego ciała, z którym kiedykolwiek byłem tak blisko. Było dla mnie egzotyczne, a jednocześnie znajome. Nie robiliśmy niczego wyjątkowego, niczego, czego nie robilibyśmy wcześniej, ale z Kociakiem nawet coś tak banalnego i niewinnego jak dotykanie się nawzajem zyskiwało całkowicie nowy efekt. Moje myśli zaczęły nawiedzać obrazy, w których działo się o wiele, wiele więcej, i skupiłem się na tych obrazach, dając się ponieść. Hubert chyba wyczuł tę zmianę w moim nastawieniu, bo sam przestał być tak ostrożny, jak zwykle był, zupełnie, jakby próbował z całych sił żadnym swoim ruchem mnie nie odstraszyć. Przez chwilę myślałem nawet, że to był ten moment, że jeśli tylko nie będziemy przestawać, to sami do tego doprowadzimy, ale byłem już zbyt zaangażowany i zbyt na skraju. W tym stanie nie byłbym zdolny do zaproponowania niczego innego, do żadnej logicznej rozmowy, mogłem jedynie owinąć wokół niego wszystkie moje kończyny, poruszać biodrami, dyszeć w jego usta i czekać na eksplozję.
        Nawet, jeśli to nie był prawdziwy seks, to i tak było kurewsko dobre. Nie wyobrażałem sobie, żeby mogło być coś lepszego.
       – Musimy dzisiaj zobaczyć się z moją siostrą – wymamrotałem jakieś pół godziny później, zmęczony, ale niesamowicie zadowolony. Mój ból głowy nieco ustał, ale ponownie zrobiłem się śpiący.
        Nie byłem zachwycony perspektywą spotkania z Duśką. Jasne, była fantastyczna, ale wiedziałem, że będzie przytłaczająco i niezręcznie. I że prawdopodobnie zamęczy mojego faceta.
        – Mmm… słynna Duśka – odparł sennie Kociak. – O której?
        – Ląduje o wpół do piątej.
        – Możemy nie podnosić się do tego czasu?
        – Miałeś pracować – wytknąłem mu, na co jedynie wzruszył ramionami. No cóż, jeśli on się nie upierał, to ja tym bardziej. Nie po to wziąłem tego dnia wolne, żeby teraz ruszać się z łóżka, więc przyciągnąłem go jedynie bliżej do siebie i zasnęliśmy praktycznie w tej samej pozycji, w której się obudziliśmy.


***


        – Kuba! – zawołała Duśka z entuzjazmem, rzucając mi się na szyję. Przyjrzałem jej się dokładnie; jej jasne, nieco falowane włosy związany były w luźny warkocz. Wyglądała na wypoczętą i szczęśliwą. Ostatnio widziałem ją podczas Wielkanocy. – Boże, jak dobrze cię widzieć.
        – Ciebie też – odparłem szczerze, puszczając ją i oddalając się nieco. Moja siostra natychmiast zaczęła się rozglądać z ciekawością.
        – Dobra, to gdzie on jest? – zapytała, najwyraźniej nie mogąc wytrzymać. Uniosłem wątpliwie brwi.
        – Hej, chciałaś zobaczyć się ze mną czy z moim facetem? – rzuciłem z wyrzutem, choć jednocześnie byłem zadowolony z tego, jak łatwe i naturalne były dla mnie nazywanie go w ten sposób. Duśka wyglądała na odpowiednio zawstydzoną.
       – Oczywiście, że z tobą, ale… - urwała wpół słowa, wpatrując się we mnie wyczekująco. Przewróciłem oczami.
        – Poszedł szukać kawy – wyjaśniłem krótko. Hubert i ja obudziliśmy się niespełna pół godziny wcześniej i prawie spóźniliśmy się na lotnisko.
        – Przecież ty nie pijesz kawy – rzuciła Duśka, marszcząc brwi. – Rany, co wy robiliście w nocy? – zapytała przekornie, spoglądając na mnie sugestywnie. – Dobra, nie odpowiadaj…
        Ponownie przewróciłem oczami, czując, że w jej towarzystwie będę to robił bardzo często. Zanim zdążyłem wymyślić ripostę, pojawił się przede mną papierowy kubek.
        – Jesteś aniołem – rzuciłem bez zastanowienia, przyjmując kawę i spoglądając na Kociaka z uśmiechem.
       – Powinieneś być za to moim niewolnikiem do końca życia – stwierdził dramatycznie, unosząc kącik ust. Zapatrzyłem się na niego, chwilowo zapominając o obecności mojej siostry.
        – Okej – odparłem automatycznie. Już przyzwyczaiłem się do tego, że jeśli chodziło o niego, zgadzałem się na wszystko. Hubert zamrugał, unosząc brwi.
        – To naprawdę niepokojące, że nawet przez chwilę się nie zawahałeś – oświadczył.
        – To nie była zdrowa reakcja? – zapytałem z przepraszającym uśmiechem. Kociak pokręcił głową.
        – Zdecydowanie nie.
     – No cóż – wzruszyłem ramionami, w końcu odwracając się w stronę Duśki, której wyraz twarzy był połączeniem zaciekawienia, niepewności i oszołomienia. Przenosiła spojrzenie z jednego z nas na drugiego.
        – Hubert, to jest moja siostra, Duśka. Duśka, Hubert – dokonałem szybkiej prezentacji, chcąc mieć to już za sobą. Hubert wyciągnął dłoń, którą Duśka bez wahania uścisnęła.
        Enchanté – powiedział z uśmiechem, z tym swoim przeklętym akcentem. Teraz Duśka już nie odrywała od niego wzroku.
       – Łał… nie wiem, czego się spodziewałam, ale z całą pewnością nie tego – oświadczyła z przekonaniem. Kociak uniósł z zaciekawieniem brew, a ja przymknąłem oczy. Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że powie coś głupiego. – Masz zdecydowanie lepszy gust, jeśli chodzi o facetów niż o dziewczyny – dodała lekkim tonem. Kociak zacisnął usta zupełnie, jakby powstrzymywał śmiech.
        – Uznam to za komplement.
        – Powinieneś!
      Teoretycznie mogłem spodziewać się tego, że Kociak i Duśka doskonale się dogadają, ale i tak w jakiś sposób zaskoczyło mnie to, jak błyskawicznie się zaprzyjaźnili. Odstawiliśmy bagaż Duśki do mieszkania Huberta. Już wcześniej się nad tym zastanawiałem, ale u mnie w domu ona spałaby na łóżku, a ja na materacu w pokoju Dony i Rafała, bo w moim małym pokoiku nawet byśmy się nie zmieścili. U Huberta mogliśmy zatrzymać się wszyscy razem, Duśka na rozkładanej kanapie w salonie, a my... u nas. Przecież i tak wiedziała, więc nie zamierzaliśmy zmieniać naszych przyzwyczajeń. To znaczy ja nie zamierzałem, bo Kociak chyba jeszcze nic o tym planie nie wiedział.
       Nie chciało nam się nigdzie ruszać, więc zostaliśmy na Kazimierzu; usiedliśmy w Alchemii i zamówiliśmy po drinku. Duśka non-stop zasypywała Kociaka pytaniami, od kompletnie banalnych, jak jego ulubiony kolor, aż po kwestie prywatne. Zesztywniałem, zastanawiając się, jak Hubert zareaguje.
        – Co dokładnie chcesz wiedzieć? – zapytał spokojnym tonem, sącząc mojito przez słomkę.
     – Czym zajmują się twoi rodzice? – rzuciła Duśka beztrosko, przyglądając mu się wyczekująco. Sam spojrzałem na niego z zaciekawieniem, zastanawiając się, czy powie cokolwiek ponadto, co powiedział mi.
        – Moja mama była tancerką. Teraz już nie pracuje w zawodzie – odparł nieco wymijająco. Uniosłem brwi z zaskoczeniem. To była dla mnie nowa informacja. – Wróciła na stałe do Francji.
        – Wróciła? – dopytała Duśka.
        – Tam się wychowałem. Przyjechaliśmy na trochę do Polski, no i ona wróciła, a ja już zostałem.
        – A, to stąd ten akcent! Twoja mama jest Francuzką, czy po prostu tam mieszkała...?
        – W połowie. – Hubert wzruszył ramionami. – Jej mama jest Francuzką. Ojciec był Polakiem.
        Duśka pokiwała głową na znak, że zrozumiała.
        – I twoja babcia nadal tam mieszka? Z twoją mamą? – zapytała, na co Kociak mruknął potwierdzająco. – A co z twoim tatą?
        Tym razem Hubert wahał się chwilę dłużej.
        – Jest prawnikiem, mieszka w Warszawie. Nie widujemy się zbyt często. Moi rodzice nigdy nie wzięli ślubu – odparł krótko, sugerując, że nie chciał ciągnąć tematu. Najwyraźniej Duśka nie była tak wrażliwa, jak ja, ponieważ nie załapała aluzji.
      – O, jest prawnikiem! – ucieszyła się, spoglądając na mnie z uśmiechem. – Dogadalibyście się – rzuciła, mrugając do mnie szybko. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale Hubert w tym czasie uniósł wątpliwie brwi, mrucząc pod nosem:
        – Nie sądzę.
        Zapadła dość niezręczna cisza.
       Mimo wszystko dowiedziałem się czegoś nowego. Nie miałem pojęcia, co robiła jego mama, a to, że ojciec był prawnikiem, wywnioskowałem jedynie z kontekstu. Nigdy też nie wspomniał, że jego tata mieszkał w Warszawie, ani że miał babcię we Francji. Cholerny Kociak.
       Na szczęście temat został szybko zmieniony i już chwilę później Duśka i Kociak dyskutowali o esejach Sartrego. Oczywiście wiedziałem, kim on był, miałem na studiach historię filozofii (skończyłem w końcu prawo, nie?), ale nigdy nadmiernie się tym nie fascynowałem. Wiedziałem, że Duśka uwielbiała filozofię. Kociak chyba też. Cholera.
        – Powinnaś spróbować „Egzystencjalizm jest humanizmem”, nie jest takie ciężkie... Ogólnie chodzi o to, że egzystencja poprzedza esencję, najpierw istniejemy, a dopiero później definiujemy się poprzez czyny – mówił Hubert z zaangażowaniem. Uwielbiałem go takiego, kiedy w coś się wczuwał, jeszcze bardziej było słychać jego francuski akcent, bo nie starał się tak bardzo go zagłuszyć. Miałem wtedy wrażenie, że wręcz mówił innym językiem, takim swoim własnym.
        – Przeczytam na pewno. W końcu rozpoczął intelektualną rewolucję, głosząc, że możemy żyć bez wyższych zasad. Jak byłam w liceum uwielbiałam jego bezkompromisowe zaangażowanie – odparła Duśka, równie mocno wkręcona w temat.
       Odłączyłem się nieco od dyskusji, przypatrując im się zmrużonymi oczami. Wiedziałem już, że miałem aprobatę siostry, ale gdy tak patrzyłem na Huberta, nie byłem w stanie zrozumieć, jak ktokolwiek mógłby go nie docenić. Owszem, bywał trudny, zamknięty w sobie i kapryśny, ale to były po prostu części niego, które tworzyły całkowicie unikatową całość. Uśmiechnąłem się do swoich myśli.
     Czułem się naprawdę fantastycznie. Siedziałem sobie w knajpie w moim ukochanym mieście w towarzystwie mojej siostry i mojego chłopaka, dwojga ludzi, których uwielbiałem najbardziej na świecie. Przesunąłem się nieco ze swoim krzesłem i wyciągnąłem rękę, szukając na oślep dłoni Kociaka, która znajdowała się gdzieś pod stolikiem. Kiedy chwyciłem ją pewnie, Hubert wzdrygnął się lekko i rzucił mi zaskoczone spojrzenie, ale nie puścił jej, w zamian za to uścisnął moją rękę mocniej i tak już zostaliśmy. Hubert odwrócił się z powrotem w stronę Duśki i, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie, wrócił do konwersacji. Teraz rozmawiali o sztuce. Szlag by ich trafił. Oparłem brodę na drugiej dłoni i spróbowałem się zaangażować, głównie jednak wtrącałem do ich dyskusji coś absurdalnego, na co oboje zaczynali się śmiać.
        Oczywiście moja siostra nigdy nie była w stanie poprzestać na jednym drinku w pubie, przez co jakiś czas później wylądowaliśmy na następnym, już w innej knajpie, a potem kolejnym i kolejnym, aż wreszcie znalazłem się w jakimś klubie, w którym nigdy wcześniej nie byłem, przeciskając się przez tłum spoconych ciał. Kiedy dotarłem do baru, byłem już mocno pijany. Jakiś ostatni świadomy prześwit w mojej głowie kazał mi zastanowić się nad tym, kiedy stałem się typem faceta, który imprezuje i upija się dzień w dzień. Musiałem przegapić ten moment.
        Rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu Kociaka i Duśki, aż w końcu dostrzegłem ich podskakujących nie tak daleko ode mnie. Kiedy już ustaliłem, że ani wokół niego, ani wokół niej nie kręcili się żadni faceci (a to sprawiłoby, że zrobiłbym się bardzo, bardzo zły), zacząłem im się przyglądać, ale nie byłem w stanie zatrzymać spojrzenia na mojej siostrze na dłużej. Nie to, żeby nie było miło na nią popatrzeć, po prostu widok Kociaka zapierał mi dech w piersiach. To nie było normalne, prawda?
        Byłem ciekaw, czy tylko ja postrzegałem go w ten sposób, czy może dla innych był równie oszałamiający. Chyba nie byłem do końca obiektywny, prawda? W moich oczach bił od niego jakiś blask, który kompletnie odróżniał go od innych ludzi, sprawiał, że pozostali wydawali się bladzi i nieciekawi. Sposób, w jaki się poruszał, jego gesty, mimika, uśmiech i błysk w jego oku sprawiały, że nie dało się oderwać od niego wzroku. A przynajmniej ja nie byłem w stanie.
        Dopiłem rum z colą i zamówiłem następny, jednocześnie ukradkiem przyglądając się Duśce i Kociakowi. Hubert powiedział coś mojej siostrze na ucho, po czym zaczął przepychać się przez tłum. Obraz przed moimi oczami już lekko się rozmazywał.
       – Chodź zatańczyć! – zawołał, chwytając mnie za przedramię i ciągnąc w stronę parkietu. W zamian pociągnąłem go w swoją stronę, przez co prawie wpadł na bar, ale jedynie zaśmiał się i wyrwał mi z dłoni drinka, biorąc spory łyk.
        – Nie chcę tańczyć – wymamrotałem mu do ucha. – Powinniśmy porozmawiać – dodałem, samemu do końca nie wiedząc, skąd ten pomysł wziął się w mojej głowie.
        – O czym? – zapytał niedomyślnie Kociak, mrugając z zaskoczeniem. Przygryzłem wargę, niepewny, jak odpowiedzieć. Ostatecznie w ogóle tego nie zrobiłem. – Możemy porozmawiać, jak wrócimy do domu – dodał Hubert, co prawdopodobnie było dobrym pomysłem, jako że teraz musieliśmy przekrzykiwać się przez muzykę.
         – Nie – zaprotestowałem natychmiast, starając się sprawić wrażenie poważnego i zdecydowanego, co będąc pijanym nie było łatwym zadaniem.
      – Dlaczego nie? – zapytał Kociak z ciekawością, opierając się o mnie i zaczynając wyglądać na rozbawionego.
      – Ponieważ... – zacząłem, na chwilę tracąc wątek, który jednak zaraz podchwyciłem. – Ponieważ jak wrócimy do domu, będziemy uprawiać seks, a musimy porozmawiać, zanim to zrobimy – oświadczyłem ostatecznie, dość dumny z siebie, że udało mi się stworzyć tak logiczną wypowiedź. Kociak uniósł jedną brew.
      – Kochanie, uprawiamy seks codziennie. Jesteś pewien, że tym razem będziemy musieli go najpierw przedyskutować? – zapytał zaczepnie, w odpowiedzi na co spojrzałem na niego spode łba, choć nie zrobiłem tego do końca szczerze, bo uwielbiałem, kiedy mówił do mnie „kochanie”.
        – Wiesz, o co mi chodzi – rzuciłem, choć nieco plątał mi się język. – Będziemy uprawiać prawdziwy seks.
        Druga brew dołączyła do pierwszej.
        – I jesteś o tym absolutnie przekonany? – upewnił się, brzmiąc na zaintrygowanego. Pokiwałem głową bez wahania.
        – Oczywiście, że tak, kotku – przyznałem, zupełnie, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Kociak uśmiechnął się szeroko, pochylając się nade mną i szepcząc mi do ucha:
        – Rano będziesz żałował, że to powiedziałeś.
        Na co ja w swoim pijackim zrywie odparłem, że nigdy nie żałowałem niczego, co było z nim związane, co chyba sprawiło, że odrobinę się rozpłynął, po czym pociągnąłem go za sobą na parkiet. Nawet nie przeszło mi przez myśl to, że ktoś mógłby mnie zobaczyć.
           

***


        21 grudnia 2012 r.




       Kiedy drugi raz z rzędu obudziłem się z bolącą głową i poczuciem nadchodzących wymiotów, zacząłem zastanawiać się nad tym, co było ze mną nie tak. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałem. Czy byłem teraz bardziej lekkomyślny, bardziej szalony, czy po prostu bardziej wolny?

        Z trudem uniosłem się do pozycji półsiedzącej i z ulgą odkryłem, że byłem w mieszkaniu Kociaka, a on sam leżał koło mnie. Czyli wszystko było w porządku. Poświęciłem chwilę na przypomnienie sobie, co mogło wydarzyć się poprzedniego wieczora, że doprowadziło mnie do takiego stanu.
      Ach, tak, Duśka przyjechała. To co nieco tłumaczyło, musieliśmy po prostu konkretnie przyimprezować. Pamiętałem to, jak poszliśmy do klubu, a potem rozmawiałem z Kociakiem o…
        O mój Boże. Powiedziałem mu, że chciałem uprawiać seks, a on chyba się zgodził. Potem poszliśmy tańczyć, a potem już nie pamiętałem niczego. A co, jeśli my…?
        Jeśli przeżyłem swój pierwszy raz z Hubertem i nawet go nie pamiętałem, to nigdy sobie tego nie wybaczę.
        Właściwie czułem się dobrze – to znaczy, za wyjątkiem gigantycznego kaca. A chyba nie powinienem czuć się dobrze, prawda? To znaczy, to zależałoby od… O Boże, teraz tym bardziej nie byłem w stanie o tym myśleć.
       Jezu, a jeśli ja jemu coś zrobiłem? Co, jeśli było beznadziejnie, albo zasnąłem w połowie, albo powiedziałem coś głupiego? A co, jeśli…?
        Właśnie dlatego nie powinienem pić zbyt dużo alkoholu.
   – Kotku? – powiedziałem delikatnym tonem, szturchając Huberta lekko w ramię. Mruknął coś niezrozumiale, po czym obrócił się i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Najwyraźniej moje spanikowane spojrzenie było wyraźnie widoczne, bo Kociak natychmiast się rozbudził.
        – Okej, ten wzrok nie może oznaczać niczego dobrego – oświadczył, wciąż nieco zdezorientowany. Zamiast odpowiedzieć, przygryzłem jedynie wargę, i byłem przekonany, że musiałem wyglądać żałośnie. Zupełnie nagle Kociak zaczął się śmiać, kręcąc głową i chowając twarz w poduszce. Po chwili z powrotem na mnie spojrzał.
        – Nic nie zaszło, jeśli to cię martwi, choć sprawiałeś wczoraj wrażenie mocno zdesperowanego. Prawie mnie przekonałeś – poinformował mnie, wciąż krztusząc się ze śmiechu. Nie sądzę, żebym był w stanie bardziej się zaczerwienić.
      – Boże, przepraszam – wyszeptałem z przerażeniem, jednocześnie uśmiechając się nieśmiało, ponieważ jego wesołość zaczęła mi się udzielać. Wystarczyło mi to, że Kociak nie był zły. Był rozbawiony, a ja chciałem, żeby był rozbawiony. No i sprawiał wrażenie szczęśliwego.
       – Nie szkodzi – odparł cichym tonem, zbliżając swoją twarz do mojej. Wyjątkowo nie przeszkadzał mi nawet mój prawdopodobnie niezbyt przyjemny oddech. – Nigdy nie zrobiłbym niczego, kiedy ty byłbyś w stanie, który uniemożliwiałby ci podjęcie świadomej decyzji. Wiesz o tym, prawda?
      Teraz, kiedy się nad tym zastanowiłem, to oczywiście, że o tym wiedziałem. Pokiwałem głową, nieco zawstydzony.
        – Więc nie planowałeś mnie wykorzystać? – upewniłem się, w końcu się uśmiechając. Kociak odwzajemnił uśmiech, unosząc sugestywnie brwi.
      – Ja nie muszę cię wykorzystywać, kochanie. Sam do mnie przychodzisz – wyszeptał, pochylając się i składając pojedynczy pocałunek na moich ustach. Uśmiechnąłem się, nie otwierając oczu. – Porozmawiamy o tym, obiecuję. Jak obaj wrócimy ze świąt, i, jeśli dobrze pójdzie, kiedy będziesz trzeźwy. Okej? – zapytał, a ja znowu wyczułem nutkę złośliwości w jego głosie. Prawdopodobnie nigdy nie zacznie powstrzymywać się przed dogryzaniem mi. Pokiwałem posłusznie głową, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Och, i prawdopodobnie powinieneś też wiedzieć o tym, że twoja siostra ma teraz całkiem niezłe pojęcie o twoim życiu seksualnym – dodał lekkim tonem, uśmiechając się przy tym nieco kpiąco.
        Moje oczy otworzyły się szeroko. O mój Boże, co mogłem powiedzieć Duśce?
      – Przykro mi – rzucił Kociak, wygrzebując się z pościeli, choć wcale nie wyglądał, jakby było mu przykro. Ponownie zamknąłem oczy, postanawiając już nigdy nie konfrontować się ze światem. A już na pewno nie z moją młodszą siostrą.
       Ponad godzinę później Duśka wyniosła swoją walizkę na klatkę schodową, rzucając mi przy tym znaczące spojrzenie, po czym wspaniałomyślnie zostawiła mnie i Kociaka samych. Spojrzałem na niego, czując się bardzo dziwnie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie będę go widział przez ponad tydzień, i naprawdę nie wiedziałem, w jaki sposób zamierzałem to przetrwać.
        Ale teraz nie myślałem o sobie, tylko o tym, że Hubert wyglądał niepewnie, a to nie zdarzało się często.
        – Co? – zapytałem cicho, unosząc jego podbródek. Kociak westchnął.
      – Powiedziałeś mi wczoraj coś jeszcze… Nie byłem pewien, czy powinienem o tym wspominać – zaczął nerwowo, na co pokiwałem głową, zachęcając go do tego, by kontynuował. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem, żeby był tak zestresowany. – Wiesz, jeśli… jeśli nie miałeś tego na myśli, to w porządku, po prostu…
        Och. Mogłem bez problemu domyślić się, co takiego powiedziałem.
       – …po prostu… powiedziałeś, że mnie kochasz, i ja nie wiem do końca, czy… pewnie nie powinienem w ogóle do tego wracać.
      – Bo to prawda – przerwałem mu raptownie, na co natychmiast się zamknął, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.  – Kocham cię – powtórzyłem, zupełnie, jakby przekaz nie był jasny.
        Hubert przez dłuższy czas wyglądał jak zahipnotyzowany i nic nie odpowiadał. Wcale nie czekałem na to, aż odpowie mi tym samym. Zupełnie.
        No dobra, może odrobinę.
       – Już za tobą tęsknię – odparł w końcu, stając na palcach i przyciskając swoje usta do moich.
       Kiedy kilka godzin później siedziałem w pociągu z głową śpiącej Duśki na ramieniu, widziałem jego twarz przed oczami. Z niezrozumiałego powodu przypomniał mi się tamten moment, kiedy rano po imprezie staliśmy we dwóch w kuchni w mieszkaniu Julii, zaraz po tym, jak Hubert po raz pierwszy zrobił mi kawę, i ja gapiłem się na niego, uśmiechając się jak szaleniec (prawdopodobnie gdzieś w głębi duszy już wtedy widziałem), a on przekrzywił nieco głowę, uniósł brew i kącik ust, i patrzył na mnie z tym całkowicie swoim wyrazem twarzy. Wtedy prawdopodobnie nie uwierzyłbym w to, jak dobrze będę znał każdy najmniejszy element, każdą zmarszczkę i każdego piega na tej twarzy. To było dla mnie całkowicie nie do pojęcia. To było zabawne, jak życie czasami się układało, prawda?
        Te słowa nie zmieniły świata, ale były jednym z naszych momentów – kolejnym z naszych momentów – po prostu tym razem jednym z tych, których nie pamiętałem. Wiedziałem, że prawdopodobnie nigdy nie dowiem się, co tak naprawdę naopowiadałem Kociakowi tego wieczora, ale, o dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało. No dobra, nie była to okoliczność wyznania, jaką bym sobie wybrał, ale mimo to słowa poszły w świat. Nie żałowałem ich ani przez chwilę, bo w końcu były prawdą.
       A potem powtórzyłem je, całkowicie trzeźwy, na co nie mam pojęcia, skąd wziąłem odwagę, i to już miało dla mnie ogromne znaczenie. I miałem wrażenie, że dla Huberta także. To było widać w jego twarzy, kiedy je usłyszał.
      A Kociak miał tyle czasu, ile tylko będzie sobie życzył. W końcu on praktycznie od momentu, kiedy się poznaliśmy, dawał mi go nieograniczoną ilość.
        To była miła myśl. Mieliśmy cały czas tego świata, prawda?
        Mimo to tydzień dopiero się zaczął, a ja już chciałem go z powrotem.


___________________________________________________________________________________
 * The Orion Experience - "Obsessed with you"

20 komentarzy:

  1. O jestem pierwsza jak miło w ,że ostatnio nie komentowałam to zrobię to teraz.Nie wiem co napisać bo piosenka na końcu oddaj wszytko co czuje Kuba :p No ale wypadało by coś dodać od siebie, więc mam takie wrażenie ,że Kubuś jest zakochany po uszy i świata bez Kociaka nie widzi a Hubart za to traktuje to wszytko co jest pomiędzy nimi jak kolejny zwykły związek , który i tak się prdzejj czy pózniej skończy. Nie wiem może to jest spowodowane tym ,że Hubert jest dość zamknięty w sobie i ma specyficzny styl obdarowywania uczuciem. Chyba nikt go tak na prawdę nie obdarzył prawdziwym bezinteresowną miłością i może dla tego go ciągnie do Kuby;) Mam nadzieję,że to wyznanie miłości coś zmieni i Kociak się przekona w całości do Kuby ,że warto się otworzyć na coś więcej.W ogóle ta świeżość i gesty płynące od Kubusia bardzo imponują Kociakowi a przy tym ma z niego niezły ubaw miejscami. He napad paniki jeśli chodzi o sex normalnie jak u baby można się uśmiać ;p W każdym razie wszystko na jednym dobrym poziomie , czekam na więcej.
    Pozdrawiam ,czasu i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, że dopiero teraz piszę ale było kiepsko z czasem.
    Piękne <3 Ten rozdział jest wspaniały! Poprawił mi humor, rozbawił, rozczulił a po przeczytaniu go zaczęłam zastanawiać się nad pewnymi kwestiami. Cudnie. Czekam na kolejne, mam nadzieję, że znajdziesz czas i wena cię nie opuści. Moje zdecydowanie No. 1!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle genialny rozdział.
    Byłam w szoku, że nagle Kubuś zaczął tak intensywnie myśleć o sexie :D Natomiast jestem bardzo ciekawa w jakiej konfiguracji dojdzie do stosunku ;)
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny, Kuba i jego przemyślenia i teksty opisujesz rewelacyjnie, Kociak chyba po wyznaniu miłosnym Kuby zacznie wierzyć że dla jego partnera to nie żaden eksperyment ani chęć spróbowania czegoś odmiennego, ale poważnie się zaangażował i bardziej się dla Kuby otworzy.
    Weny!!!!!! Za każdym razem gdy przeczytam nowy rozdział, wracam do prologu i czytam od początku całość i zawsze tak samo mnie wciąga!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorki, że dopiero teraz. Rozdział świetny, masz niezwykłą lekkość w pisaniu. Nie mogę się oderwać od czytania jak już zacznę, ale to chyba dobrze? :) Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy możemy spodziewać się kolejnego rozdziału? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    Duśke od razu polubiłam jest taka wspaniałą osobą, taka radosna i ma dobre podejście i to jak bardzo chciała poznać chłopaka swojego brata...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie możemy doczekać się następnego rozdziału :-/

    OdpowiedzUsuń
  9. Usychamy z tęsknoty za Kubą i Hubertem!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochani, wytrzymajcie do świąt! Jestem strasznie zapracowana, ale obiecuję, że już niedługo.
      Buziaki, dzięki, że się przypominacie <3

      Usuń
  10. Wczoraj wieczorem znalazłam Twojego bloga i właśnie pochłonęłam ostatni rozdział. Jestem pod niesamowitym wrażeniem tego jak genialnie jest ono napisane. Naszła mnie refleksja, że nasz świat jest taki beznadziejny, że wypuszcza tyle badziewia z drukarni, a prawdziwe talenty (bo chyba mogę Cię tak nazwać? :P ) kiszą się na blogach ^^ Ale to tak poza tematem.
    Historia jest naprawdę intrygująca, łatwa w czytaniu i taka... rzeczywista, realistyczna. Wszystko jest takie normalne, nie ubarwione, takie... takie właśnie jakie powinno być. Przepraszam za powtórzenia, ale niestety emocje biorą górę ^^
    Z każdym rozdziałem na moją twarz wpływało coraz więcej uśmiechu, ale nigdy za wiele, bo chwilę później przypominałam sobie jaki jest cel tego wszystkiego. Ten przeklęty prolog niszczy mi psychikę ^^ Ale to fajnie, o to chodzi. Choć może nie konkretnie o niszczenie, ale zdecydowanie o napełnianie emocjami, uwielbia to!
    Cóż mogę jeszcze dodać? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału choć jednocześnie boję się być bliżej końca, ale udając niepoprawną optymistkę, będę się trzymać tego, że nie mogę myśleć o przykrym zakończeniu.
    W każdym razie..
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekamy - już PO świętach....

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekamy cierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No więc tak...
    Wczoraj zarywałam noc żeby czytać.
    Opowiadanie jest bardzo fajne i z niecierpliwościa czekam na dalszy koniec.
    Niestety, cały czas przeraża mnie prolog. Dalej mam nadzieję, że jednak zmienisz co do nich zdanie. Może przynajmniej w jakiś sposób Kuba zginie i będą razem do śmierci? Bardzo bym chciała :)
    Oczywiście wiem, że to jest TYLKO i wyłącznie TWOJE opowiadanie i TWOJA decyzja :) Jeśli epilog zakończy się tak jak prolog, niestety będę musiała pogodzić się ze stratą, a uwież, będzie BARDZO ciężo :C
    P.S.: No więc, jestem nowa :)
    Pozdrowienia!
    Infiniti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hubert nie zginie* - zamiast ,,Kuba zginie"
      Sorry!
      Infiniti

      Usuń
    2. Nie rozumiem o co ci chodzi. Przeczytałam prolog jeszcze raz i nie wywnioskowałam z niego że Hubert zginie. Zrozumiałam że coś się stało i wyjechał (zakładam że do Francji) być może wróci, może nie, ale zginie? Może jestem zwyczajnie ślepa i pominęłam istotny fragment :) i tak jak zawsze licze na happy end ;)

      Usuń
  14. Czekamy czekamy, i tęsknimy. Rewelacyjnego Nowego Roku 2015 życzę!!!!!
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  15. Moi drodzy,

    dla wszystkich, którzy czekają - po pierwsze, przepraszam za tak duże opóźnienie w dodaniu kolejnego rozdziału. Moje życie nieco się ostatnio skomplikowało, na dniach się przeprowadzam i mam nadzieję, że w nowym miejscu, na większej przestrzeni i z mniejszą ilością ludzi zawracających mi głowę, wrócę do dawnej formy. Postaram się coś naskrobać na dniach, gdzieś między nadrabianiem spraw na uczelni i szukaniem pracy. Daję sobie czas do połowy stycznia, ale nie bierzcie tego terminu bardzo do siebie - jak już powiedziałam, nie potrafię wywiązywać się z terminów, a jeśli nie piszę przez dłuższy czas, to nigdy nie dlatego, że nie chcę. Będę robić absolutnie wszystko, co w mojej mocy, a kolejny rozdział pojawi się - wkrótce, to jedyne, co mogę obiecać.

    Szalenie miło czyta mi się Wasze komentarze, piszcie je dalej, bardzo mi to pomaga :)

    Buziaki dla wszystkich czytelników, M.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ważne kiedy się pojawi kolejny rozdział , ważne jest to,że nie opuszczasz opowiadania :) a czasami z planów nici wiem sama po sobie ,osobiście się nie gniewam ,że nic nie dodałaś chociaż sama codziennie wchodzę na Twój blog i sprawdzam czy nic nie ma ;) dalej czekam cierpliwie.

    OdpowiedzUsuń