Hubert nie spieprz tego ! Kociak ma wyrzuty sumienia, przespał się z Jill i stwierdził, że tylko i wyłacznie ty go zaspokoisz fizycznie i emocjonalnie, a może się nie przespał, może przerwał i uciekł, bo w końcu zrozumiał, że nie może odpuścić ciebie Huberciku :) Pozdrawiam i życzę weny - chociaż jeden rozdział na tydzień pliss :)
Chyba ci się trochę osoby pomyliły xD Kociak to Hubert xD .. ale masz racje :) Mam nadzieję że wszystko się jakoś z nimi ułoży .. Proszę , błagam niech tylko to co mówił ten idiota Jill jest nie prawdą !!
Zajefajny rozdział... Kubuś nie roztrząsaj zdrady Kociaka, wybacz mu... Ale niech Kociak cię porządnie przeprosi.... Z drugiej strony Kociak to prawdziwa zdzira, aż tak go dupa świerzbiła... Czekam na kolejny rozdział. Fajna jest mama Kociaka
Nieee Hubert bez loków i z brodą? No jak to. Ma wrócić do poprzedniego słodkiego stanu. Ale ogólnie to takie słoooodkie, że tam poleciał, cudowna mama, spotkanie, Paryż... Jeśli chodzi o to przespanie się z Jillem to tak ewentualnie jestem sobie w stanie wyobrazić, że to Kociak jego pieprzył, nie odwrotnie, tak jak na początku z Kubusiem, że nie oddałby się tak o, ale przeruchać wkurzony by mógł. Uh, nieładne słownictwo, przepraszam. Kurde tak się cieszę, że się spotkali i to jeszcze w urodzinki Huberta... Muszą być ze sobą, oni to wiedzą, ja to wiem, Ty to wiesz i wszyscy dookoła (cudowna Potterowa Ada czy też radosna mamusia, druga mamusia, czy choćby - jak on miał na imię... - brat Kuby xD). Nie mają opcji. Smutno, że wyjeżdżasz i będzie rzadziej, ale Twoje życie jest najważniejsze, miłej wycieczki i powodzenia w nauce ^^
Świetny rozdział ale nie kończy się w takim momencie! Kociak bez loków :( Powodzenia w pisaniu pracy dyplomowej i żeby doba do lipca wydłużyła się do 48 godzin :) Pozdrawiam Klio
Rozpieszczasz nas autorko, szybkość dodawania kolejnych odcinków jest zaskakująca, ich jakość i długość również. Akcja zmierza we właściwym kierunku! Kociak teraz trochę spuści z tonu i nie będzie już taki Pan "wszystkowiedzący najlepiej". Miał Kuba rację w sprawie Jill'a? Miał! W wielu innych sprawach też miał nosa, chociażby egocentryzm Huberta. Kuba ma teraz szansę na mocniejszą pozycję w związku, ale jak znam życie to z tego nie skorzysta, natomiast Hubert sam zrozumie co jest dla niego ważniejsze, wybitna i szybka kariera, czy osoba, na którą może liczyć w każdej sytuacji i w dowolnym czasie. Powodzenia z pracą. Promotorowi wytłumacz, że masz ważniejsze rzeczy od obrony - pisanie opowiadania!!! (to oczywiście żart).
I małe sprostowanie, skoro Kuba wysiadł przy Luwrze (Louvre Rivoli, bo następna stacja to Tuileries, zwana ogrodami Luwru)) to dalej ruszył Rue de Louvre, więc prosto za plecami miał Sekwanę, a wieżę Eiffla bardziej z boku (mocno odwracając głowę przez lewe ramię) niż z tyłu. No i raczej wyszedłby bliżej punktu docelowego (ewentualnie przy Placu Pigall) niż przy czerwonym wiatraku (Moulin Rouge). Na placu Pigall nie dzieje się nic pikantnego. Akurat te rejony trochę znam, mieszkałem w hotelu Montpellier (zdecydowanie nie polecam) niedaleko adresu, który podałaś. Google maps trochę Kubusia zwodziło, piesza wędrówka prostą trasą to jakieś góra 40 minut dla moich raczej niezbyt długich nóżek i bez liczenia się z czasem.
O! Poczekaj, próbuję teraz sobie to zwizualizować... Oczywiście jeśli wysiadł na Louvre Rivoli to wieżę miał bardziej z lewego boku, nie dokładnie za plecami, aczkolwiek stracił ją z oczu idąc Rue de Louvre, bardziej to miałam na myśli ;) Zdecydowanie bliżej byłoby, gdyby poszedł cały czas prosto Rue de Louvre (potem Rue Montmartre) i skręcił w Rue des Martrys przy kościele de Lorette, wtedy doszedłby prosto do adresu, do którego się kierował, ale przyjęłam, że szedł cały czas prosto, w ten sposób wyszedł dokładnie pod Moulin Rouge (tego jestem prawie pewna). Żeby dojść do Pigalle, musiałby odbić w Jean Baptiste de Pigalle. Na placu Pigalle nie dzieje się nic pikantnego, ale w uliczkach odchodzących od Montmartre już się zdarza, choć przyznaję bez bicia, raczej nie w niedzielne popołudnie. Chociaż może już nie, mieszkałam tam dobre cztery lata temu, z kolei przy Rue de Mazagran, blisko muzeum czekolady, nie wiem, czy kojarzysz :) Mogłam trochę nagiąć kwestie czasowe, przyjmijmy, że po prostu dużo się rozglądał. Albo gubił, nevermind :) Nie sądziłam, że ktoś zwróci uwagę na takie szczegóły, bo przyznaję, że nie poświęciłam im wiele rozmyślań, więc dzięki :) PS. Promotora nie przekonał mój argument :(
Aż tak dobrze to się nie orientuję (kilka tygodniowych wyjazdów służbowych do Paryża plus trzytygodniowy pobyt prywatny), ale okolice Katedry Notre-Dame, Luwru, Placu Inwalidów, Łuku, wieży Eiffla i ich wzajemne położenia zdążyłem poznać dokładnie, jak już pisałem podczas jednego z pobytów mieszkałem w hotelu w pobliżu wspomnianego przez Ciebie miejsca i zamiast korzystać z metra kilka razy urządziłem sobie spacerek. Przyznam szczerze, że mając oczy szeroko otwarte nie zauważyłem oznak prostytucji w dzielnicy 9 i 10, a przecież tyle się o tym pisze i mówi. Od tubylców (podoba mi się to słowo) dowiedziałem się, że to raczej sława z lat 40-60 ubiegłego wieku, kiedy te dzielnice, a raczej ich styk, rzeczywiście był miejscem rozpusty, teraz poza Moulin Rouge, jako symbolem, niewiele się dzieje, a na samym pigalaku nigdy nie widziałem prostytutki (a z czystej przekory i ciekawości często tamtędy łaziłem). W żaden sposób moje wcześniejsze uwagi nie wpływają na opowiadanie. Natomiast miejsce gdzie miałby mieszkać Jill nie zapadło mi w pamięć, ale gdzieś obok jest piękny budynek Liceum (wyglądał na zabytkowy), a całkiem niedaleko powstały zamknięte kwartały współczesnych bloków, które nijak się mają do tej starej zabudowy, wręcz okropieństwo. Pozdrawiam.
Nawet nie miałam na myśli samej prostytucji, po prostu moje wspomnienia z Paryża – Rue Montmartre, a po drugie Boulevard the Clichy, wypełnione są sex shopami i klubami ze striptizem, panie na rogach po prostu zapraszały do nich wszystkich i to w bardzo nachalny sposób. Dla mnie była to ta mniej przyjemna część Montmartre, w którym ogólnie byłam zakochana – w jego górnej części i okolicach Sacre-Cœur, bliżej 18. dzielnicy. Na Pigalle rzeczywiście nic się nie dzieje, pozostały skojarzenia :) Oczywiście poszłam na łatwiznę i rzuciłam miejsce, gdzie kiedyś mieszkali moi dalsi znajomi. Tak, tam naprzeciwko było liceum, a zaraz obok sala koncertowa – Trianon? Bloków nie kojarzę... :) Fajnie skonfrontować swoje wspomnienia i też jest to dla mnie ważne, żeby utrzymać stosunkową realność, ale to nie takie proste, bo w ciągu pięciu miesięcy Paryż można poznać o tyle, o ile. Dla mnie nadal jest pełen tajemnic :) Pozdrawiam również :)
Zauważyłem, że przykładasz dużą wagę do realizmu i naprawdę dobrze Ci to wychodzi, zarówno w odniesieniu do zachowań jak i do miejsc. A odnośnie miejsc: już kilka razy miałem sprawdzić co mieści się pod adresem Estery 14 i w końcu muszę podjechać i się przekonać. Mieszkam w Krakowie i chyba między innymi dlatego opowiadanie tak mnie zauroczyło.
Oui, ale pewnie za jakiś czas, bo trochę przesadziłam wczoraj z imprezowaniem i chwilę zajmie, zanim zacznę funkcjonować na tyle, żeby go poprawić (rany, nawet napisanie tego było dużym wysiłkiem).
To było niespodziewanie. I nie mówię tu tylko o zaskakującej zbieżności ich sposobu myślenia, tu mam na myśli oczywiście ich spontaniczne wyjazdy, ale także o tym, iż nie bylam przygotowana na brak nastepnego rozdziału! Głupio się przyznać, ale trafiłam na ten blog zupełnym przypadkiem i jako, że czytałam każdy rozdział na telefonie (brak daty dodania postów :p), bez wytchnienia, myślałam, że ten blog (opowiadanie) jest martwy - a raczej skończony. Jestem jednocześnie zła - ponieważ czuję w każdym calu mego serca chęć dalszego czytania i zaspokojenia tej niezdrowej ciekawości - a zarazem szczęśliwa, w końcu ta historia zapadnie mi dłużej w pamięci i przy czytaniu następnego rozdziału wszystkie zgromadzone emocje - na pewno! - wpłyną w pozytywny sposób na moje samopoczucie i to ze zdwojoną siłą <3 No i mam nadzieję zobaczyć (wyobrazić sobie? xd) ich znowu szczęśliwych. O ile artysta może być szczęśliwy :p Nie mogę się doczekać! A. No tak... Wpaniale piszesz! <3
Witam, jak widać Hubert wiele mówi matce o Kubie, ech jaka szkoda, rozminęli się zupełnie, mam nadzieję, że ten Jill kłamał odnośnie tego, ale mógł wziąść telefon od Laury, no także Jill z tym wyjazdem Huberta mógł kłamać i Hubert mógł po prostu za parę minut zjawić się w ty mieszkaniu... Dużo weny życzę Tobie... Pozdrawiam serdecznie Basia
Hubert nie spieprz tego ! Kociak ma wyrzuty sumienia, przespał się z Jill i stwierdził, że tylko i wyłacznie ty go zaspokoisz fizycznie i emocjonalnie, a może się nie przespał, może przerwał i uciekł, bo w końcu zrozumiał, że nie może odpuścić ciebie Huberciku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny - chociaż jeden rozdział na tydzień pliss :)
Chyba ci się trochę osoby pomyliły xD Kociak to Hubert xD .. ale masz racje :) Mam nadzieję że wszystko się jakoś z nimi ułoży .. Proszę , błagam niech tylko to co mówił ten idiota Jill jest nie prawdą !!
Usuńno tak miał być Kubuś :) dzięki
UsuńZajefajny rozdział... Kubuś nie roztrząsaj zdrady Kociaka, wybacz mu... Ale niech Kociak cię porządnie przeprosi.... Z drugiej strony Kociak to prawdziwa zdzira, aż tak go dupa świerzbiła... Czekam na kolejny rozdział. Fajna jest mama Kociaka
OdpowiedzUsuńNieee Hubert bez loków i z brodą? No jak to. Ma wrócić do poprzedniego słodkiego stanu. Ale ogólnie to takie słoooodkie, że tam poleciał, cudowna mama, spotkanie, Paryż... Jeśli chodzi o to przespanie się z Jillem to tak ewentualnie jestem sobie w stanie wyobrazić, że to Kociak jego pieprzył, nie odwrotnie, tak jak na początku z Kubusiem, że nie oddałby się tak o, ale przeruchać wkurzony by mógł. Uh, nieładne słownictwo, przepraszam.
OdpowiedzUsuńKurde tak się cieszę, że się spotkali i to jeszcze w urodzinki Huberta... Muszą być ze sobą, oni to wiedzą, ja to wiem, Ty to wiesz i wszyscy dookoła (cudowna Potterowa Ada czy też radosna mamusia, druga mamusia, czy choćby - jak on miał na imię... - brat Kuby xD). Nie mają opcji. Smutno, że wyjeżdżasz i będzie rzadziej, ale Twoje życie jest najważniejsze, miłej wycieczki i powodzenia w nauce ^^
hej, nie masz serca, w takim momencie kończyć rozdział , mam nadzieję że będzie jednak szybko następny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nowy roooozdział. <3 Biorę się za czytanie.
OdpowiedzUsuńKurczę, cudnie. Czekam na kolejny <3 Życzę powodzenia z nauką! Pozdrawiam
UsuńI życzę wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet. ^^ Dla mnie ten rozdział był najlepszym prezentem!
UsuńŚwietny rozdział ale nie kończy się w takim momencie! Kociak bez loków :( Powodzenia w pisaniu pracy dyplomowej i żeby doba do lipca wydłużyła się do 48 godzin :) Pozdrawiam Klio
OdpowiedzUsuńKociaki sa najlepsze bo nieprzewidywalne:-)
OdpowiedzUsuńRozpieszczasz nas autorko, szybkość dodawania kolejnych odcinków jest zaskakująca, ich jakość i długość również. Akcja zmierza we właściwym kierunku! Kociak teraz trochę spuści z tonu i nie będzie już taki Pan "wszystkowiedzący najlepiej".
OdpowiedzUsuńMiał Kuba rację w sprawie Jill'a? Miał! W wielu innych sprawach też miał nosa, chociażby egocentryzm Huberta. Kuba ma teraz szansę na mocniejszą pozycję w związku, ale jak znam życie to z tego nie skorzysta, natomiast Hubert sam zrozumie co jest dla niego ważniejsze, wybitna i szybka kariera, czy osoba, na którą może liczyć w każdej sytuacji i w dowolnym czasie.
Powodzenia z pracą.
Promotorowi wytłumacz, że masz ważniejsze rzeczy od obrony - pisanie opowiadania!!! (to oczywiście żart).
I małe sprostowanie, skoro Kuba wysiadł przy Luwrze (Louvre Rivoli, bo następna stacja to Tuileries, zwana ogrodami Luwru)) to dalej ruszył Rue de Louvre, więc prosto za plecami miał Sekwanę, a wieżę Eiffla bardziej z boku (mocno odwracając głowę przez lewe ramię) niż z tyłu. No i raczej wyszedłby bliżej punktu docelowego (ewentualnie przy Placu Pigall) niż przy czerwonym wiatraku (Moulin Rouge). Na placu Pigall nie dzieje się nic pikantnego. Akurat te rejony trochę znam, mieszkałem w hotelu Montpellier (zdecydowanie nie polecam) niedaleko adresu, który podałaś. Google maps trochę Kubusia zwodziło, piesza wędrówka prostą trasą to jakieś góra 40 minut dla moich raczej niezbyt długich nóżek i bez liczenia się z czasem.
UsuńO! Poczekaj, próbuję teraz sobie to zwizualizować... Oczywiście jeśli wysiadł na Louvre Rivoli to wieżę miał bardziej z lewego boku, nie dokładnie za plecami, aczkolwiek stracił ją z oczu idąc Rue de Louvre, bardziej to miałam na myśli ;) Zdecydowanie bliżej byłoby, gdyby poszedł cały czas prosto Rue de Louvre (potem Rue Montmartre) i skręcił w Rue des Martrys przy kościele de Lorette, wtedy doszedłby prosto do adresu, do którego się kierował, ale przyjęłam, że szedł cały czas prosto, w ten sposób wyszedł dokładnie pod Moulin Rouge (tego jestem prawie pewna). Żeby dojść do Pigalle, musiałby odbić w Jean Baptiste de Pigalle. Na placu Pigalle nie dzieje się nic pikantnego, ale w uliczkach odchodzących od Montmartre już się zdarza, choć przyznaję bez bicia, raczej nie w niedzielne popołudnie. Chociaż może już nie, mieszkałam tam dobre cztery lata temu, z kolei przy Rue de Mazagran, blisko muzeum czekolady, nie wiem, czy kojarzysz :)
UsuńMogłam trochę nagiąć kwestie czasowe, przyjmijmy, że po prostu dużo się rozglądał. Albo gubił, nevermind :)
Nie sądziłam, że ktoś zwróci uwagę na takie szczegóły, bo przyznaję, że nie poświęciłam im wiele rozmyślań, więc dzięki :)
PS. Promotora nie przekonał mój argument :(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAż tak dobrze to się nie orientuję (kilka tygodniowych wyjazdów służbowych do Paryża plus trzytygodniowy pobyt prywatny), ale okolice Katedry Notre-Dame, Luwru, Placu Inwalidów, Łuku, wieży Eiffla i ich wzajemne położenia zdążyłem poznać dokładnie, jak już pisałem podczas jednego z pobytów mieszkałem w hotelu w pobliżu wspomnianego przez Ciebie miejsca i zamiast korzystać z metra kilka razy urządziłem sobie spacerek. Przyznam szczerze, że mając oczy szeroko otwarte nie zauważyłem oznak prostytucji w dzielnicy 9 i 10, a przecież tyle się o tym pisze i mówi. Od tubylców (podoba mi się to słowo) dowiedziałem się, że to raczej sława z lat 40-60 ubiegłego wieku, kiedy te dzielnice, a raczej ich styk, rzeczywiście był miejscem rozpusty, teraz poza Moulin Rouge, jako symbolem, niewiele się dzieje, a na samym pigalaku nigdy nie widziałem prostytutki (a z czystej przekory i ciekawości często tamtędy łaziłem).
OdpowiedzUsuńW żaden sposób moje wcześniejsze uwagi nie wpływają na opowiadanie.
Natomiast miejsce gdzie miałby mieszkać Jill nie zapadło mi w pamięć, ale gdzieś obok jest piękny budynek Liceum (wyglądał na zabytkowy), a całkiem niedaleko powstały zamknięte kwartały współczesnych bloków, które nijak się mają do tej starej zabudowy, wręcz okropieństwo. Pozdrawiam.
Nawet nie miałam na myśli samej prostytucji, po prostu moje wspomnienia z Paryża – Rue Montmartre, a po drugie Boulevard the Clichy, wypełnione są sex shopami i klubami ze striptizem, panie na rogach po prostu zapraszały do nich wszystkich i to w bardzo nachalny sposób. Dla mnie była to ta mniej przyjemna część Montmartre, w którym ogólnie byłam zakochana – w jego górnej części i okolicach Sacre-Cœur, bliżej 18. dzielnicy. Na Pigalle rzeczywiście nic się nie dzieje, pozostały skojarzenia :)
UsuńOczywiście poszłam na łatwiznę i rzuciłam miejsce, gdzie kiedyś mieszkali moi dalsi znajomi. Tak, tam naprzeciwko było liceum, a zaraz obok sala koncertowa – Trianon? Bloków nie kojarzę... :)
Fajnie skonfrontować swoje wspomnienia i też jest to dla mnie ważne, żeby utrzymać stosunkową realność, ale to nie takie proste, bo w ciągu pięciu miesięcy Paryż można poznać o tyle, o ile. Dla mnie nadal jest pełen tajemnic :)
Pozdrawiam również :)
Zauważyłem, że przykładasz dużą wagę do realizmu i naprawdę dobrze Ci to wychodzi, zarówno w odniesieniu do zachowań jak i do miejsc. A odnośnie miejsc: już kilka razy miałem sprawdzić co mieści się pod adresem Estery 14 i w końcu muszę podjechać i się przekonać. Mieszkam w Krakowie i chyba między innymi dlatego opowiadanie tak mnie zauroczyło.
UsuńWstawisz dziś rozdział?? O.O
OdpowiedzUsuńOui, ale pewnie za jakiś czas, bo trochę przesadziłam wczoraj z imprezowaniem i chwilę zajmie, zanim zacznę funkcjonować na tyle, żeby go poprawić (rany, nawet napisanie tego było dużym wysiłkiem).
UsuńTo było niespodziewanie. I nie mówię tu tylko o zaskakującej zbieżności ich sposobu myślenia, tu mam na myśli oczywiście ich spontaniczne wyjazdy, ale także o tym, iż nie bylam przygotowana na brak nastepnego rozdziału! Głupio się przyznać, ale trafiłam na ten blog zupełnym przypadkiem i jako, że czytałam każdy rozdział na telefonie (brak daty dodania postów :p), bez wytchnienia, myślałam, że ten blog (opowiadanie) jest martwy - a raczej skończony. Jestem jednocześnie zła - ponieważ czuję w każdym calu mego serca chęć dalszego czytania i zaspokojenia tej niezdrowej ciekawości - a zarazem szczęśliwa, w końcu ta historia zapadnie mi dłużej w pamięci i przy czytaniu następnego rozdziału wszystkie zgromadzone emocje - na pewno! - wpłyną w pozytywny sposób na moje samopoczucie i to ze zdwojoną siłą <3
OdpowiedzUsuńNo i mam nadzieję zobaczyć (wyobrazić sobie? xd) ich znowu szczęśliwych. O ile artysta może być szczęśliwy :p
Nie mogę się doczekać!
A. No tak... Wpaniale piszesz! <3
Witam,
OdpowiedzUsuńjak widać Hubert wiele mówi matce o Kubie, ech jaka szkoda, rozminęli się zupełnie, mam nadzieję, że ten Jill kłamał odnośnie tego, ale mógł wziąść telefon od Laury, no także Jill z tym wyjazdem Huberta mógł kłamać i Hubert mógł po prostu za parę minut zjawić się w ty mieszkaniu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia