środa, 11 maja 2016

Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo


        Dobry wieczór wszystkim! 


        Ale to dziwne uczucie, kiedy piszę coś na tym blogu i to nie jest "Zejdź na ziemię". To nie jest w ogóle nic literacko wartościowego, tylko taka sobie ot, notka. Ale piszę tylko po to, żeby zachęcić Was do przeczytania mojego kolejnego tworu. Wartego cokolwiek czy niewartego, to kwestia dyskusyjna. Link do tego nowego czegoś jest gdzieś w zakładkach, nawet chyba na samym końcu, więc sobie wejdźcie, kliknijcie i tam już wszystko będzie napisane. 

        A póki co, skoro już tu jestem i mam okazję, to mogę Wam powiedzieć, że miałam ostatnio w nocy koszmar o tym, że "Zejdź na ziemię" skończyło się jednak źle. Obudziłam się w środku nocy i zaczęłam snuć straszne wizje, w których rozstali się, Hubert rzucił sztukę i postanawiał zająć się mechaniką samochodową (w moich wizjach nosił też czapkę z daszkiem i żonobijkę, ble), a Kuba zmienił partię i dołączył do konserwatystów (a potem do końca życia anonimowo wyrywał nieletnich chłopców w klubach dla gejów). Tyle jeśli chodzi o moją obsesję. Zamierzałam zastanowić się nad tym przez chwilę i stwierdzić, że może warto na moment oderwać się od pisania i zająć własnym życiem, ale zamiast tego wstałam wtedy w środku nocy z łóżka i zaczęłam dalej pisać. Tyle jeśli chodzi o moją logikę.

      To prawdopodobnie jednak ostatnia rzecz, jaką publikuję tutaj, na tym blogu, więc troszkę uroczyście się czuję. Od teraz będziemy się kontaktować tam, na tym nowym blogu. Tak sądzę, bo jak ktoś tu jeszcze kiedyś napisze coś ładnego/ciekawego/niemiłego (niepotrzebne skreślić), to oczywiście odpowiem. Korzystając z okazji chciałabym jednak z całego serca podziękować Wam wszystkim za to, że byliście ze mną przez te wszystkie miesiące. Naprawdę ogromnie to doceniam. Dziękuję również wszystkim tym, którzy zaproponowali pomoc związaną z dalszymi losami tej opowieści, będziemy dalej coś kombinować, a ja na pewno będę Wam na bieżąco zdawała relację z tego, co się dzieje. 

      I to chyba tyle póki co. Trzymajcie się ciepło i zasuwajcie czytać Kontrapunkt (nie musicie szukać w zakładkach, macie tu o. Swoją drogą uwierzycie, że ktoś założył już bloga o nazwie "kontrapunkt"? Co gorsza nic na nim nie ma! Ja byłam naprawdę oburzona).

3 komentarze:

  1. Ja chciałabym by nie była to ostatnie rzecz na tym blogu. Myślę że ostatni post powienie brzmieć.
    " Hej wydałam e-booka na beezer.pl lub gdzie tam chciałabyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi serce mocniej zabiło, jak zobaczyłam tytuł nowej notki. Z radości.
    Biegnę czytać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!
    Dosłownie przed paroma minutami przeczytałam ostatni rozdział tego opowiadania i jestem szczerze wzruszona, poruszona i nie wiem co jeszcze.
    Właściwie to chciałam Ci tylko napisać DZIĘKUJĘ. Dziękuję za to co robisz, za to, że tak pięknie piszesz i za to, że nam - czytelnikom, sprawiasz wiele radości i pozwalasz oderwać się od codzienności.
    Chciałam też przeprosić za to, że nie komentowałam rozdziałów na bieżąco, bo domyślam się, że to w pewien sposób motywuje, ale niestety los poskąpił mi cierpliwości :)


    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie!

    ~Tess

    OdpowiedzUsuń